piątek, 30 listopada 2012
Trattoria Pergamin Kraków - Recenzja
W środę udaliśmy się na kolację do krakowskiej Trattorii Pergamin. Po przeczytaniu pozytywnych recenzji restauracji i adnotacji, że zazwyczaj jest pełno, zabukowałam wcześniej stolik dla czterech osób. Jak się okazało na miejscu, zapomniano o rezerwacji. Po chwili konsternacji obsługi znaleziono dla nas wolny stolik w oranżerii. Dość długo czekaliśmy na podanie karty dań, otrzymaliśmy je po zwróceniu uwagi kelnerowi.
Na początku podano pieczywo oraz oliwę. Oliwa dość przyjemna, delikatnie gorzka. Zamiast niemal tostowego pieczywa preferowałabym w tym wydaniu raczej ciabattę. Niemniej bardzo pozytywna przystawka, zakorzeniona w prawdziwej włoskiej tradycji.
Na początek zamówiliśmy Chardonnay oraz Montalto Merlot z Sycylii. Białe wino było zbyt ciepłe, zdecydowanie odbiegało od temperatury 10 stopni.
Dostaliśmy ravioli. Sam sos pieprzny nie był, różowy także nie - był za to pomidorowy i lekki. I chociaż niezgodny z opisem w menu, wybronił się swoim smakiem.
Za to pierożki zasługują na najwyższą notę. Ciasto było bardzo delikatne, szpinakowe. Farsz był luźny, ze sporą ilością wyraźnie wyczuwalnego łososia. Danie przepyszne, warte polecenia.
W miksie sałat z wędzonym łososiem, karczochami, kaparami i sosem miodowo-cytrynowym przeważały zdecydowanie liście, niektóre nieco przywiędłe. Łosoś mógłby być lepszej jakości - bardziej tłusty i pomarańczowy. Na plus duże, intensywne w smaku kapary.
Gnocchi z bobem i pieczarkami było smaczne. Na naszą prośbę boczek bez problemu został zamieniony na szynkę. Kluseczki zalane dużą ilością śmietankowego sosu były dość sycące.
Pizza. Najtrudniej jest zrobić najprostszą, czyli margheritę. Jedyny dodatek, jaki domówiliśmy to pieczarki. Grzyby były świeże. Sos pomidorowy miał lekko czosnkową nutę. Składników była odpowiednia ilość. Ciasto było tradycyjnie cienkie, chrupiące, jednak lekko przypalone od spodu. Pizza bardzo poprawna, aromatyczna i smakowo dobra, jednak podana była chłodna.
Jeśli chodzi o desery, to poprosiliśmy o panna cottę i nugat lodowy. Obydwa bardzo podobne do siebie w smaku, jednak nie jest to zarzut, ponieważ były pyszne. Lekkie, śmietankowe, odpowiednio słodkie.
Panna cotta miała widoczne pojedyncze ziarna wanilii, jednak jej smak był niemal niewyczuwalny. Łagodną słodycz równoważyły esencjonalne czerwone porzeczki na dnie pucharka.
W kremowym nugacie odnaleźć można odnaleźć suszone morele, drobinki orzechów.
Podsumowując, jedzenie w trattorii jest smaczne, jednak nie zaskakuje niczym. Obsługa po zwróceniu uwagi sprawna i dyspozycyjna pomimo dużej ilości gości.
Wizualne podanie potraw zostawia wiele do życzenia, jednak jeśli by spojrzeć z punktu widzenia domowej kuchni włoskiej, można przymknąć oko na tę kwestię.
Uważam, że pomimo kilku niedociągnięć warto wybrać się do Pergaminu. Najmocniejszą stroną restauracji są makarony, gnocchi, ravioli... ogólnie potrawy mączne. Są doskonałe i chociażby dlatego należy im się polecenie.
Autor:
P.S. Jagoda
Brak komentarzy:

Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
cukinia,
gnocchi,
karczochy,
łosoś,
nugat,
oliwa,
panna cotta,
pizza,
ravioli,
recenzja,
sałatka,
trattoria,
Trattoria Pergamin Kraków recenzja,
Trattoria Pergamin opinie,
włoskie
niedziela, 25 listopada 2012
Włoskie bułeczki z pesto
Nasze domowe, ulubione bułeczki. Są łatwe w przygotowaniu i wyjątkowo przepyszne. Bardzo aromatyczne i miękkie w środku. Do szczęścia wystarczy im w zasadzie już tylko masło. Warto je upiec wieczorem, by zdążyły ( lub nie! ) ostygnąć na poranny posiłek.
W mojej ukochanej wersji kanapkowej występują z rukolą, oliwą, suszonymi pomidorami oraz jajkiem w koszulce.
Włoskie bułeczki ( 9 sztuk )
- 450 g mąki pszennej ( ok. 3 szklanki 250 ml )
- 7 g drożdży instant
- 15 g drożdży świeżych
- ok. 270 ml ciepłej wody
- 3 łyżki oliwy z oliwek ( + oliwa do posmarowania dłoni )
- łyżka cukru
- łyżka soli
- 2 łyżki płatków suszonych pomidorów
- 5 łyżek pesto
- tymianek
- 1/2 łyżeczki suszonego czosnku
1. Mąkę przesiewamy do miski. Dodajemy wszystkie suche składniki, pesto * oraz oliwę.
2. Świeże drożdże rozpuszczamy w bardzo ciepłej wodzie. Dolewamy do mąki.
3. Wyrabiamy ciasto przez ok. 5 minut świdrami do ciasta drożdżowego.
4. Ciasto przykrywamy lnianą ściereczką, odstawiamy do wyrośnięcia w ciepłe miejsce na godzinę.
5. Dłońmi posmarowanymi oliwą formujemy 9 bułeczek, układamy na blasze przykrytej papierem do pieczenia. Odstawiamy na 10 minut.
6. Bułeczki pieczemy przez ok. 12 minut w piekarniku nagrzanym do 220 stopni.
* Pesto
- 2 pęczki bazylii
- 3 łyżki oliwy z oliwek
- 100 g orzechów włoskich
- łyżka soku z cytryny
- sól
- pieprz
1. Wszystkie składniki miksujemy na gładką masę.
Pęczak z pieczonymi burakami, fetą i tymiankiem
Tymianek i miód. Słona feta i słodkie buraki. Oraz kasza, zrehabilitowana i w ponętnej odsłonie.
Pęczak może zastąpić arborio, składniki są łatwo dostępne. Ale nie lubię zbyt oczywistych smaków.
W końcu diabeł tkwi w szczegółach. W tym wypadku w rozgrzewającym kardamonie i aromacie malin.
Pęczak z pieczonymi burakami, fetą i tymiankiem
- 1,5 szklanki pęczaku
- 7 małych buraków
- pół pęczka świeżego tymianku
- 150 g fety
- 3-4 szklanki bulionu warzywnego
- 5 łyżek masła / oliwy z oliwek
- 3 łyżki miodu
- kardamon mielony
- 6 goździków
- 3 liście laurowe
- kieliszek czerwonego wina ( polecam głębokie, aksamitne Bordeaux )
- kieliszek niesłodzonego soku malinowego
- 6-7 ziaren czerwonego pieprzu
- sól
- pieprz czarny mielony
- cynamon mielony
1. Buraki szorujemy, układamy przepołowione w rękawie do pieczenia. Wlewamy wino, sok malinowy oraz lekko roztarte liście laurowe, goździki i czerwony pieprz. Dodajemy łyżeczkę soli. Pieczemy przez ok. godzinę w temperaturze 200 stopni. Buraki są gotowe, gdy zmiękną.
2. Pęczak płuczemy dwukrotnie w dużej ilości zimnej wody. Osuszamy, prażymy na maśle lub oliwie przez minutę. Ważne, by każde ziarenko pokryło się tłuszczem - wówczas pęczak będzie sypki. Zalewamy wrzącym bulionem i gotujemy przez ok. 15 minut, mieszając raz po raz. Odsączamy.
3. Buraki kroimy w kostkę, mieszamy z kaszą. Doprawiamy posiekanym tymiankiem, miodem, pieprzem, cynamonem oraz koniecznie kardamonem.
4. Pęczak z burakami mieszamy z miękką fetą. W razie potrzeby dosalamy.
piątek, 23 listopada 2012
Gruzińskie bakłażany z pastą orzechową
Kolory i wonie przeplatają się, tworząc nostalgiczne wspomnienie wczesnej, ciepłej jeszcze jesieni, owoców nabrzmiałych słońcem i górskich zboczy porośniętych ziołami. Potrawa stoi już na skraju orientu. Magia wschodnich smaków zawiera się w tahinie i lepkim, cierpkim soku rubinowych granatów.
Kremowe, maślane niemal bakłażany rozpływają się przy każdym kęsie, kontrastując z chrupiącymi orzechami.
Do tego gorąca, ale odświeżająca sałatka. Wygląda jak bukiet polnych kwiatów.
Gruzińskie bakłażany zapiekane z pastą orzechową
- 2 bakłażany
- 200 g orzechów włoskich
- 3/4 granatu
- 4 łyżki tahiny ( pasty sezamowej )
- łyżka miodu gryczanego
- łyżka pasty z ostrej papryki
- 3 łyżki pasty pomidorowej
- 4-5 łyżek czerwonego, wytrawnego wina
- szczypta suszonego, mielonego czosnku
- szczypta mielonego cynamonu
- szczypta mielonej kozieradki
- sól
- pieprz
- sok z cytryny
- oliwa z oliwek
1. Bakłażany kroimy na 3 cm plastry, smarujemy sokiem z cytryny i solą z każdej strony. Odstawiamy na minimum 20 minut. Zbieramy "łzy goryczy" ręcznikiem papierowym i smarujemy plastry oliwą z oliwek.
2. Obrane orzechy włoskie moczymy przez 30 minut w gorącej wodzie, odsączamy. Pozbawiamy je błony, jeśli są gorzkie. Siekamy drobno.
3. Do posiekanych orzechów dodajemy tahinę, miód, pikantną pastę paprykową, pomidorową oraz wino. Doprawiamy czosnkiem, cynamonem, kozieradką, solą oraz pieprzem.
4. Ułożone na blasze bakłażany pieczemy na złoto przez ok. 10 minut w piekarniku rozgrzanym do 190 stopni. Wyjmujemy, smarujemy pastą orzechową i zapiekamy przez kolejne 7-10 minut.
5. Gotowe bakłażany układamy na talerzu, posypujemy ziarnami granatu.
Gorąca sałatka ziołowa
- 2 pomarańczowe papryki
- sok z 1 pomarańczy
- pół pęczka bazylii
- pół pęczka oregano
- 1/4 pęczka mięty
- 1/4 pęczka estragonu lub naci pietruszki
- oliwa z oliwek
- sól
- pieprz
1. Paprykę kroimy w sporą kostkę, mieszamy z sokiem z pomarańczy, oliwą oraz solą i pieprzem.
2. Paprykę pieczemy przez 10 minut w piekarniku nagrzanym na 180 stopni.
3. Przed podaniem mieszamy paprykę z posiekanymi ziołami.
środa, 21 listopada 2012
Risotto z karmelizowaną cykorią i nerkowcami
Przepis długo dojrzewał, zmieniałam koncepcję przez ostatni tydzień, co zrobić z cykorią.
Początkowa wersja była taka, żeby liście nadziewać kremem z awokado i mięsem z kraba. Wygrała jednak cykoria na gorąco, powoli karmelizowana na maśle, duszona w półsłodkim muscat'cie (szaleństwo!) i podana z prostym risotto oraz nerkowcami.
Cykoria jest tu najważniejsza, więc risotto musiało być tłem - kremowe, jedynie z dodatkiem odrobiny szafranu, gałki muszkatołowej oraz nagietka. Fakturę urozmaicały chrupiące, prażone i słodkie nerkowce. Nieoczywisty orzechowy posmak nadawała tahina.
Risotto z cykorią i nerkowcami ( dla 2 osób )
- 200 g ryżu arborio
- 0,5 - 0,7 l wywaru warzywnego
- 125 ml śmietany 18 %
- 120 g masła
- 6 główek białej cykorii
- 75 g orzechów nerkowca
- 3 łyżki płatków nagietka
- kieliszek półsłodkiego białego wina (*muscat pasuje zaskakująco dobrze)
- 3-4 łyżki tahiny
- szczypta szafranu
- 1 łyżeczka miodu
- 2 liście laurowe
- gałka muszkatołowa
- sól
- świeżo mielony czarny pieprz
1. Cykorię kroimy wzdłuż na połówki. Wycinamy ostrożnie głąb, by liście się nie rozpadły.
2. Układamy cykorię oraz liście laurowe na patelni, na rozgrzanych 90 g masła. Karmelizujemy ją na bardzo małym ogniu, lekko potrząsając patelnią. Odwracamy ostrożnie. Po około 10 minutach dolewamy wino, dodajemy łyżeczkę miodu i sól. Odparowujemy i zdejmujemy z ognia.
3. W garnku rozgrzewamy resztę masła. Wsypujemy arborio, prażymy przez minutę ciągle mieszając. Zalewamy gorącym bulionem, solimy, doprawiamy szafranem. Mieszamy często.
4. Gdy ryż zacznie wchłaniać wywar, wlewamy śmietanę. W razie potrzeby dolewamy stopniowo bulion. Całość powinna gotować się ok. 15 minut.
5. Pod koniec gotowania dodajemy tahinę, płatki nagietka, pieprz oraz utartą gałkę muszkatołową.
6. Na suchej patelni prażymy orzechy. Po dwóch minutach natychmiast posypujemy nimi ristotto.
7. Na risotto układamy gorącą cykorię.
Autor:
P.S. Jagoda
Brak komentarzy:

Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
arborio,
co zrobić z cykorią,
cykoria,
jak jeść kwiatki,
jak karmelizować,
jak zrobić risotto,
masło,
nagietek,
nerkowce,
orzechy,
risotto,
śmietana,
tahina,
wino
poniedziałek, 19 listopada 2012
Lawendowa Tarte Tatin
Jabłka w karmelu na maśle są pyszne same w sobie. A w połączeniu z kruchym ciastem, migdałami, cynamonem i lawendą... Słodycz dzieciństwa.
Kruche ciasto z lawendą:
- 1 żółtko surowe
- 1 żółtko ugotowane
- 200 g mąki pszennej
- 110 g masła
- 2 łyżki cukru wanilinowego
- 2-3 łyżeczki suszonych kwiatów lawendy
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1/2 łyżeczki soli
- 2-3 łyżki lodowatej wody
1. Mąkę przesiewamy, dodajemy wszystkie suche składniki. Wcieramy ugotowane na twardo żółtko, wbijamy żółtko surowe.
2. Siekamy masło razem z mąką i żółtkami, drobno. Szybko zagniatamy ciasto, w razie potrzeby dodajemy zimną wodę.
3. Ciasto zawinięte w folię odstawiamy na min. godzinę do lodówki.
Jabłka w karmelu
- 7 jabłek
- 3/4 szklanki brązowego cukru
- 60 g masła
- laska cynamonu
1. Jabłka obieramy, kroimy na ćwiartki.
2. W garnku robimy karmel z cukru i masła, z dodatkiem cynamonu.
3. Jabłka smażymy w brązowym karmelu ok. 10-12 minut.
Tarte Tatin ( 2 formy 25x16 cm )
1. Foremki smarujemy masłem, opcjonalnie posypujemy płatkami migdałowymi.
2. Układamy ćwiartki jabłek w formie, zalewamy pozostałym karmelem.
3. Ciasto wałkujemy na stolnicy posypanej mąką, płaty układamy na jabłkach, podwijając brzegi pod owoce.
4. Tartę pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180-190 stopni przez ok. 40 minut.
5. Po upieczeniu podważamy brzegi ciasta nożem, przekładamy ciasto na talerz/ paterę.
niedziela, 18 listopada 2012
Kedgeree z nagietkiem
Kedgeree z nagietkiem ( dla 4 osób )
- 2 szklanki ryżu
- 3,5 szklanki bulionu warzywnego
- 80 g wędzonego pstrąga
- 200 g wędzonego łososia
- 6 jajek
- 2 limonki
- 2 cebule
- 2 papryki czerwone
- 2 papryki zielone
- 6 pomidorów suszonych na słońcu
- 4 łyżki suszonych płatków nagietka
- oliwa z oliwek
- laska cynamonu
- liść laurowy
- 3 goździki
- kurkuma
- curry
- pieprz kajeński
- sól
1. Warzywa kroimy w kostkę, podsmażamy na oliwie w głębokim garnku przez 3 minuty. Pomidory zalewamy małą ilością gorącej wody na 10 minut. Siekamy, dodajemy do warzyw razem z wodą.
2. Do warzyw dodajemy ryż, sól, kurkumę, cynamon, liść laurowy oraz goździki. Podsmażamy przez minutę. Dolewamy bulion. Gotujemy pod przykryciem przez 15 minut.
3. Gotujemy jajka na twardo, kroimy w ćwiartki.
4. Do ryżu dodajemy pokrojone ryby, płatki nagietka, gotujemy przez 3-5 minuty. Doprawiamy curry, pieprzem i solą.
5. Na gotowej potrawie układamy jajka i ćwiartki limonki. Sokiem z limonki polewamy kawałki ryby.
sobota, 17 listopada 2012
SAM Kameralny Kompleks Gastronomiczny Warszawa - Recenzja
Skuszeni ostatnią famą oraz rekomendacją Znajomej, przy okazji wypadu do Warszawy, odwiedziliśmy SAM.
Po przejrzeniu kuszących propozycji na tablicy, zdecydowaliśmy się jednak na pozycje ze stałego menu, ponieważ "dania dnia" w dużej mierze zawierały mięso - ziemniaczki z chorizo, kaczka confit, kurczak w marynacie...
Zamówiliśmy falafel oraz pitę z halloumi i babaghanoush, kawę i sok marchwiowy z imbirem.
Dania miały konkretny smak, wypunktowany, aromaty poszczególnych składników odcinały się wyraźnie od pozostałych.
Do falafeli podany był hummus, sos jogurtowy i tabuleh. Same kotleciki zaskoczyły mnie dodatkiem czerwonej cebuli. Dużym plusem były świeże zioła wewnątrz, w ilości imponującej. Smaczne, godne polecenia - dobra interpretacja arabskiego falafela.
Hummus był natomiast nieco mdły - brakowało mi w nim nuty tahiny, odrobiny pikantności. Smak trochę turecki ze względu na wyczuwalny kumin. Pozytywnym dodatkiem była oliwa, świeża i trawiasta.
Tabuleh okazała się przepyszna, złożona głównie z ziół i odrobiny sypkiego pęczaku. Jeśli wierzyć informacji w SAMie, duża w tym zasługa Pana Ziółko.
Sos jogurtowy był odświeżający za sprawą mięty i pestek granatu, jednak stwarzał dystans przez dodatek czosnku...
Sos jogurtowy był odświeżający za sprawą mięty i pestek granatu, jednak stwarzał dystans przez dodatek czosnku...
Pita, którą mieliśmy w swoich daniach oboje, również była ziołowa, z kurkumą - po prostu przyjemna.
Halloumi było najlepsze, jakie dotychczas jadłam. Dobrze przypieczone, mleczne, o orzechowym posmaku.
Pasta bakłażanowa średnio wyczuwalna w kanapce, serwowana w małej ilości, zaginęła w towarzystwie rukoli i sera. Odseparowana od reszty miała (pozytywnie) delikatnie gorzkawo-słodki smak, przełamany granatem.
Podsumowując, główni bohaterowie dań, czyli falafel i halloumi wyróżniają się aromatami, zapamiętuje się smaki.Halloumi było najlepsze, jakie dotychczas jadłam. Dobrze przypieczone, mleczne, o orzechowym posmaku.
Pasta bakłażanowa średnio wyczuwalna w kanapce, serwowana w małej ilości, zaginęła w towarzystwie rukoli i sera. Odseparowana od reszty miała (pozytywnie) delikatnie gorzkawo-słodki smak, przełamany granatem.
Gigantycznym minusem jest wielkość dań, porcje są niemal degustacyjne. A że należymy do osób, które jeść uwielbiają, a nie tylko udają posilanie się dłubiąc w talerzu, pozostaliśmy nieco głodni.
Być może jest to marketing, ponieważ udaliśmy się na dół, do sklepu.
Zakupiliśmy na podróż bułeczki malinowe i różane. Świetna kruszonka, słodka i chrupiąca, żadnych rozmiękniętych historii. Malinowe nadzienie upewniło nas, że są to rzeczywiście owoce, wytrawne i naturalne, a nie tylko dżem o smaku zbliżonym do malin. Ciasto drożdżowe było nieco suche, co dziwi w miejscu o konwencji "chleb i wino" z własnymi wypiekami - chociaż może była to tylko kwestia przechowywania bez żadnego okrycia.
Ogólnie, jestem ujęta klimatem i aromatem ziół w SAMie, intensywnością smaków i świeżością - zarówno potraw, jak i miejsca.
czwartek, 15 listopada 2012
Naleśniki z prażonymi jabłkami w karmelu
Nadal nie udało mi się zdobyć przepisu na te pyszne naleśniki, które robi Piotrek. Pachną wanilią i rumem. Chciałam nawiązać do tych smaków w nadzieniu jabłkowym, które przygotowałam.
Po prostu - wszystko do siebie pasuje.
Prażone jabłka
- 10 twardych jabłek
- 50 g masła
- 5 łyżek cukru trzcinowego
- 30 ml ciemnego rumu
- 30 ml mocnej esencji earl grey
- cynamon
1. Jabłka obieramy, kroimy na kawałki.
2. W dużym garnku przygotowujemy karmel z cukru i masła. Kiedy zacznie brązowieć, wrzucamy jabłka i laskę cynamonu. Mieszamy.
3. Do jabłek wlewamy rum oraz esencję herbacianą. Prażymy jabłka, dopóki się nie rozpadną, a płyn odparuje. Doprawiamy cynamonem.
środa, 14 listopada 2012
Pikantna polędwica z tuńczyka
Tuńczyk przygotowany według tego przepisu jest pikantny, nieco korzenny. Dzięki marynacie z dodatkiem soku pomarańczowego, w mięsie ryby delikatnie ścina się białko. Należy zatem smażyć polędwiczkę nie dłużej niż cztery minuty, aby zachowała swoją soczystość.
Sos również jest wyrazisty, ale idealnie podkreśla smak tuńczyka. Cynamon użyty w rybie komponuje się ze smakiem goździków. Oba elementy łączy miód gryczany. Spróbujcie również zamarynować tak plastry surowego tofu. Jako dodatek podaję łagodne, maślane wstążki z cukinii.
Pikantny tuńczyk ( 1 porcja )
- 1 polędwica z tuńczyka
- 1 pomarańcza
- 1 ząbek czosnku
- 3 cm kawałek świeżego imbiru
- miód gryczany
- sambal oelek
- cynamon mielony
- sól
- pieprz
- 2 łyżki masła
- oliwa z oliwek
1. Skórkę otartą z połowy pomarańczy, starty imbir, cynamon, łyżeczkę sambalu i miodu, czosnek, sól, pieprz oraz sok wyciśnięty z pomarańczy miksujemy, by powstała spójna marynata.
2. Osuszoną ręcznikiem papierowym polędwicę z tuńczyka zalewamy marynatą, odstawiamy do lodówki na minimum 3 godziny.
3. Polędwicę smażymy na rozgrzanym maśle zmieszanym z oliwą przez 2 minuty z każdej strony.
Sos musztardowo-winny
- 100 ml białego wytrawnego wina
- 150 ml śmietanki 30 %
- 3 łyżki musztardy francuskiej
- 1 łyżka musztardy dijon
- 1 łyżka miodu gryczanego
- 2 liście laurowe
- 3 goździki
- sól
- pieprz
1. Wino odparowujemy z liśćmi laurowymi, goździkami oraz miodem.
2. Śmietankę podgrzewamy, po łyżce mieszamy z gorącym winem.
3. Do sosu dodajemy musztardy, gotujemy przez 4 minuty, nie dopuszczając do wrzenia.
4. W razie potrzeby doprawiamy sos solą i pieprzem.
wtorek, 13 listopada 2012
Pastelowy krem z cukinii
Zupy zajmują w mojej kuchni specjalne miejsce. Zazwyczaj potrawy dostosowuję do naszego nastroju, ale to właśnie zupa jest środkiem magicznym. Bywa antidotum na deszczowy dzień, ( na przykład Minestrone ), lekarstwem na przeziębienia lub czymś wyjątkowym tak jak ta, przygotowana na specjalną okazję.
Najważniejszą zasadą dla mnie jest to, że ta potrawa musi być gęsta, pełna warzyw i smaku. Zawsze jest tak sycąca, że może być jedynym daniem.
Krem z cukinii zawdzięcza swój delikatny pastelowy kolor temu, że warzywa zostały obrane ze skórki. Smak i walory estetyczne można również podkreślić siekanymi pistacjami.
Zupa rozgrzewa jak miękka, puchowa kołdra. Rozaniela i pozwala rozpłynąć się w ciepłym, kremowym świecie...Zaskakuje akcentem o smaku limonki i chilli.
Pastelowy krem z cukinii
- 5 cukinii średniej wielkości
- 2 duże ziemniaki
- 2 pory ( białe części )
- 2 - 3 ząbki czosnku
- 125 g masła
- 0,5 l białego wina
- 1,5 l wody MySpring®
- 300 ml śmietanki 22 %
- mały pęczek świeżego tymianku
- 100 g tartego parmezanu
- skórka z limonki
- sól
- pieprz
- 3 liście laurowe
1. Obieramy cukinię oraz ziemniaki ze skórki, kroimy w plastry. Pory i ząbki czosnku drobno siekamy.
2. Warzywa dusimy z białym winem, masłem i liśćmi laurowymi. Solimy.
3. Miękkie warzywa zalewamy wodą MySpring® i gotujemy przez pół godziny. W tym czasie część płynu odparuje.
4. Zupę odstawiamy do wystudzenia. Wyjmujemy liście laurowe. Dodajemy startą skórkę z połowy limonki. Miksujemy do uzyskania gładkiej konsystencji.
5. Krem podgrzewamy, dodajemy powoli śmietankę w temperaturze pokojowej, nieustannie mieszając. Dodajemy połowę parmezanu, mieszamy.
6. Krem doprawiamy ponownie solą, pieprzem oraz drobno posiekanymi listkami tymianku.
7. Gotowy krem posypujemy parmezanem i ozdabiamy śmietanką.
Autor:
P.S. Jagoda
Brak komentarzy:

Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
cukinia,
czosnek,
jak zrobić zupę z cukinii,
krem z cukinii,
masło,
parmezan,
por,
ser,
śmietana,
tymianek,
vege,
warzywa,
wege,
wegetariańskie,
wino,
wino białe,
ziemniak,
zioła,
zupa
poniedziałek, 12 listopada 2012
Zapiekanka marchewkowa z persymoną
Z której strony ugryźć persymonę? Słodkie owoce, znane powszechnie jako kaki, oczekiwały na swoją kolej przez parę dni w lodówce.
Długo zastanawiałam się, co z nimi zrobić, jak użyć ich w wytrawnej potrawie.
W wersji deserowej wystarczyłaby bita śmietana, trochę cynamonu, karmel... Ale jako dodatek do rzeczy słonych? Przewrotnie zapiekłam persymonę z warzywami równie słodkimi.
Efekt? Pikantny! Spróbujcie sami, warto.
Zapiekanka marchewkowa z persymoną ( Foremka 25 x 16 cm )
- 1,5 persymony
- 3 duże marchewki ( 5 małych )
- 2 czerwone papryki
- 5 ziemniaków
- 3 jajka
- 6 łyżek bułki tartej
- 4 grube plastry goudy
- 5 łyżek pesto czerwonego
- 3 łyżki prażonego słonecznika
- 1 ząbek czosnku
- sambal oelek
- pieprz kajeński
- pieprz czarny
- cynamon mielony
- imbir świeży ( 3,5 cm kawałek )
- sól
1. Marchew obieramy, kroimy na 5 cm kawałki, gotujemy w osolonej wodzie do miękkości. Odsączone miksujemy na mus wraz z jajkiem i 3 łyżkami bułki tartej. Doprawiamy pesto, solą, sambalem, cynamonem oraz utartym imbirem. Mieszamy ze słonecznikiem.
2. Papryki pieczemy w piekarniku, obieramy ze skórki. Miksujemy na mus wraz z jajkiem i 3 łyżkami bułki. Doprawiamy posiekanym czosnkiem, solą, pieprzem kajeńskim. Dodajemy drobno posiekaną, obraną ze skóry persymonę.
3. Ziemniaki obieramy, ucieramy na tarce o drobnych oczkach. Odciskamy z nadmiaru wody. Mieszamy z jajkiem, solą oraz pieprzem czarnym.
5. Ceramiczną formę smarujemy tłuszczem, posypujemy bułką. Układamy warstwę z masy marchewkowej, następnie paprykowej z persymoną, na to kładziemy plastry goudy i przykrywamy utartymi ziemniakami.
6. Zapiekamy przez 40 minut w temperaturze 180 stopni.
sobota, 10 listopada 2012
Spaghetti z pieczonymi pomidorami i tapenadą
Comfort food, szalenie smaczne i szybkie w przygotowaniu.
Zmieścicie się w czasie od nastawienia wody na makaron do jego ugotowania. No, może jeszcze minuta na doprawienie. Piętnaście minut dzieli Was od czystego szczęścia.
Spaghetti z pieczonymi pomidorami i tapenadą oraz karmelizowaną sałatą rzymską
- 300 g spaghetti
- 8 małych pomidorów
- 70 g czarnych oliwek
- mała główka sałaty rzymskiej
- oliwa z oliwek
- masło
- 2-3 ząbki czosnku
- pół pęczka bazylii
- pół pęczka oregano
- chilli
- suszony rozmaryn
- suszona pietruszka
- sól
- pieprz
1. Pomidory kroimy na połówki, smarujemy oliwą i układamy na blasze. Pieczemy w piekarniku na najwyższym poziomie z opcją grzania od góry, przez 12 minut w 190 stopniach.
2. Oliwki siekamy bardzo drobno, doprawiamy rozmarynem.
3. Sałatę kroimy wzdłuż na 4 części. Smażymy na patelni na 3 łyżkach masła z każdej strony na brązowo. Solimy.
4. Makaron gotujemy w osolonej wodzie z oliwą, odcedzamy. Doprawiamy posiekanymi ziołami, chilli, posiekanym czosnkiem, pietruszką oraz solą i pieprzem. Możemy dodać łyżkę oliwy. Makaron mieszkamy z upieczonymi, rozgniecionymi pomidorami oraz tapenadą z oliwek.
5. Do makaronu podajemy karmelizowaną sałatę rzymską.
Autor:
P.S. Jagoda
Brak komentarzy:

Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
bazylia,
chilli,
czosnek,
jak zrobić spaghetti z pomidorami,
oliwki,
oregano,
pieczone pomidory,
pomidory,
sałata rzymska,
spaghetti,
tapenada,
vege,
wege,
wegetariańskie,
zioła
piątek, 9 listopada 2012
Charlotte Chleb i Wino Kraków - recenzja
O Charlotte pisali już chyba wszyscy. I słusznie, bo bistro wciąż jest fenomenalne. Warto się tam wybrać - zwłaszcza jeśli nie przestrzega się standardów snu i pobudka ma miejsce nieco później, niż przewiduje społeczeństwo. Śniadania są przez cały dzień - sprzyjają powolnemu wchodzeniu w rytm dnia, niezależnie od pory, którą wybierzemy sobie na początek.
Charlotte przyciąga mnie zazwyczaj dwoma stałymi elementami: serami i aromatyczną kawą. Zwłaszcza, że kawę można zamówić z mlekiem sojowym, ryżowym i bez laktozy, a dla mnie to kwestia podstawowa.
Assiette de fromages jest dla mnie, jako seromaniaczki, wyborem oczywistym. Cztery rodzaje satysfakcjonują moje kubki smakowe. Do tego truskawka, miły akcent. Lubię rozpływający się, maślany Pavé 3 Provinces w połączeniu z chrupiącym pieczywem. Twardy, słodkawy gruyere jest kontrastem dla pozostałych miękkich serów. Pleśniowy ser kozi należy do moich ulubionych. Z bleu cudownie komponuje się tutejszym musem malinowym - takie zestawienie powinien znaleźć się w karcie na stałe. Istna eksplozja smaków!
Śniadanie z jajkiem jest sycące. Pełen koszyk przeróżnego pieczywa to dobra opcja, by wypróbować charlottowe wypieki. Niejednokrotnie zachęciło to nas do zakupu całego bochenka chleba innego niż spotykane w większości piekarni. Sadzone jajko, z intensywnie żółtym, płynnym środkiem przypomina mi niezmiennie o wakacjach na wsi. Do tego konfitury, które dopełniają sielskiego obrazu.
Co jeszcze, jako dodatek, na śniadanie? W chłodniejsze dni nieźle sprawdza się omlet z serem. Dość tłusty, na pewno rozgrzeje przed wyjściem na wietrzny Plac Szczepański.
Z kanapek najbardziej odpowiada mi ciepła tartinka Chèvre chaud z lejącym niemal kozim serem, miodem i tymiankiem. Bajeczne połączenie przywodzące urocze wspomnienia.
Przechodząc obok Charlotte warto wstąpić po miękką małą brioszkę lub croissanta migdałowego. Od razu przyjemniej się człowiek spieszy.
Wieczorem, do rozmów miło zasiada się przy kieliszku Kir Pétillant (mój faworyt) lub białe wino Domaine Vallousierre Chardonnay. Na słodkie zakończenie dnia sprawdza się delikatna tarta cytrynowa. Owocowe połączenie likieru porzeczkowego w kirze z cytrynową nutą ciasta łagodzi moje nerwy niezawodnie.
Czego nie lubię? Tutejszych makaroników. Nie zawsze. Ale kilkukrotnie zdarzyło się, że były twarde i suche. Szkoda, zwłaszcza, że kiedy wychodzą takie lekkie, z cieniutką skorupką, jak makaroniki być powinny, są pyszne.
Charlotte podbija moje serce za każdym razem - prostotą dań, intensywnością smaków, dobrym stylem oraz ślicznymi szczegółami. Ot, choćby kokardką przy opakowaniu.
czwartek, 8 listopada 2012
Tagliatelle z łososiem i bobem
Po prostu kochamy pastę!
A ta... nie da się ukryć, jest jedną z najlepszych, jakie przyrządziliśmy kiedykolwiek.
Oprócz makaronu jest tu mnóstwo warzyw w mojej ulubionej formie wstążek.
Tagliatelle z łososiem wędzonym i bobem ( dla 4 osób )
- 400 g makaronu tagliatelle
- 3 cukinie
- 3 marchewki
- 500 g bobu
- 200 g wędzonego łososia
- pół pęczka czerwonej bazylii
- 3 ząbki czosnku
- chilli w płatkach
- sól
- pieprz
- 50 g masła
- 3 łyżki oliwy z oliwek + do gotowania
- łyżka soku z cytryny
1. Marchew i cukinię kroimy w cienkie wstążki za pomocą obieraczki do warzyw. Marchew dusimy pod przykryciem na maśle z dodatkiem 2 łyżek wody. Po trzech minutach dodajemy wstążki cukinii. Solimy. Dusimy razem do zmięknięcia warzyw.
2. Bób gotujemy w osolonej wodzie z dodatkiem soku cytrynowego przez 10 minut. Po ugotowaniu natychmiast zalewamy lodowatą wodą i obieramy ze skórek.
3. Makaron gotujemy w osolonej wodzie z dodatkiem oliwy. Osączamy. Zostawiamy 3 łyżki wody po gotowaniu makaronu.
4. Makaron mieszamy z oliwą, posiekanymi drobno ząbkami czosnku, porwanymi liśćmi bazylii, chilli, solą i pierzem. Dodajemy warzywne wstążki oraz bób. Podgrzewamy wszystko razem przez 2 minuty do połączenia się smaków.
5. Tuż przed podaniem pasty, mieszamy z pokrojonym w cienkie plastry łososiem.
poniedziałek, 5 listopada 2012
Kuchnia Społeczna w Tekturze
Fot. Olga Mrru - Tektura
Wczoraj, przy okazji wizyty w Lublinie, wybraliśmy się na obiad w ramach Lubelskiej Kuchni Społecznej.
W Tekturze nie byliśmy od ładnych paru lat, tym większe było nasze zaskoczenie, jak wiele się zmieniło, jak bardzo Przestrzeń ewoluowała. Ponieważ popieramy akcje tego typu, zależy nam na dobrym, wartościowym i zdrowym jedzeniu - dołączyliśmy. Tematyka obiadu była wegańska.
Istotny jest tu aspekt społeczny, ideologiczny. Zainteresowanych odsyłam do strony i polecam zapoznanie się z działalnością Kooperatywy Spożywczej oraz odszukania swoich "oddziałów" lokalnych.
Ujęła nas atmosfera, ciepła i bezstresowa. Lubię dzielić się jedzeniem, uwielbiam próbować potraw przygotowanych przez innych. Tym bardziej, kiedy jesteśmy w serdecznym gronie.
Potraw było mnóstwo. Między innymi sojowe kotlety na dwa sposoby, smażone w panierce i w wydaniu "śledziowym". Śledź sojowy mnie zaskoczył, pozytywnie, rzecz jasna. Inną, inspirowany mięsną potrawą był wegetariański gyros.
Pojawiły się sałatki i surówki, buraczki, orzechy, figi, ryż z warzywami i różnorakie placuszki: ziemniaczane, meksykańskie, z tofu...
Pojawiły się sałatki i surówki, buraczki, orzechy, figi, ryż z warzywami i różnorakie placuszki: ziemniaczane, meksykańskie, z tofu...
Sama przygotowałam natomiast zapiekankę z czerwoną pastą curry, dynią, kalarepą i z kokosem oraz azjatycki makaron z fasoli mung z warzywami, sezamem i marynowanym tofu.
Najbardziej z potraw wytrawnych smakowała mi cieciorka z jarmużem i faszerowane pieczarki.
Absolutnym hitem, zgadzamy się z tym jednogłośnie z Piotrkiem, były muffiny bananowe i pigwa w winie. Przepyszne!
Absolutnym hitem, zgadzamy się z tym jednogłośnie z Piotrkiem, były muffiny bananowe i pigwa w winie. Przepyszne!
Niestety, nie udało nam się spróbować apetycznie wyglądającego brownie. Mam nadzieję, że skosztujemy ciasta następnym razem.
Ile potraw, tyle smaków. Ta różnorodność była cudowna, każde danie odzwierciedlało jego autora. Było strasznie smacznie, nic nie zostało nam na talerzach. Wyszliśmy najedzeni i absolutnie usatysfakcjonowani.
Subskrybuj:
Posty (Atom)