czwartek, 14 grudnia 2017

Wietnam pod Warszawą - Wólka Kosowska

Phở. 
Bánh mì.
Takie piękne sny.
Wstajesz raniutko, kiedy jest zupełnie ciemno. Burczy Ci w brzuchu, co słychać wyjątkowo głośno w cichym, śpiącym jeszcze mieście. Pakujesz się półprzytomnie do samochodu i ruszasz. Za parę godzin siądziesz nad wyśnioną miską parujących pyszności w małym Wietnamie, zagubionym pośród hal w Wólce Kosowskiej. 

Zimno. Odnajdujemy lokal w jednej z hal, przysiadamy się do stołu. Herbata na początek robi dobrze. Zwłaszcza w tej cudownej, prześwitującej ceramice. Pora jest co najmniej śniadaniowa, więc zaczynamy od bagietki - bánh mì - na bogato: z wieprzowiną, z jajkiem, z piklami nakładanymi rękoma z woreczka.
A później... później to już jest kalejdoskop smaków. Zamawiamy wielkie porcje makaronu lub ryżu, pełne ziół, z bogatymi wywarami i sosami (mhm, rybny, to na pewno!), z wołowiną, kaczką, bambusem. W między czasie przychodzi malutka pani i misternie przygotowuje kawę, cudownie intensywną. Jemy desery, chè w neonowych kolorach, z durianem, pijemy koktajle z guanabana.
Zakupy. Przepadam jak zawsze. Kolendra, pachnotka, mięta, tajska bazylia, musztardowiec. W moim koszyku już pachnie zabójczo. Dokładam wielkie kawałki kory cynamonu, czarny kardamon i anyż. Czas podkręcić imprezę - butlą srirachy oczywiście! Biorę parę kawałków cudownie jedwabistego świeżego tofu. Na później karmel kokosowy, miniaturowe białe bakłażany w zalewie i pastę krewetkową. Przy kasie chwytam jeszcze za okrę, Wietnamka tłumaczy mi, że jest świetna na stawy. 

Jesteśmy najedzeni tak bardzo, że podroby bierzemy na wynos, ale i tak jemy je w samochodzie, póki są ciepłe. Zaskakuje nas tekstura, nie do końca wiemy, który narząd spożywamy w danej chwili. Coś chrupie i chrzęści, jest pysznie. 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Długo czekałam na wyjazd do Wólki z Pyzą. W końcu, dzięki M. wybraliśmy się na wielkie ucztowanie. Byłam podekscytowana od momentu, kiedy wpadliśmy po drodze z Warszawy do Krakowa na pho. Wiedziałam, że do odkrycia jest znacznie więcej.
I jeśli chcecie spróbować najlepszego, co oferuje ten nie do końca najładniejszy przybytek, dzwońcie do Pyzy :) Odbędziecie smakowitą przygodę!
parowana bułeczka z wieprzowiną - bánh bao

makaron ryżowy z wołowiną i świeżymi ziołami - bún bò nam bộ
grillowana kaczka - ngán nướng

zupa z kaczką i bambusem - bún ngan
 wietnamska kawa - cà phê đá
smażone podroby: jelita, jajowody, krtań, żołądek - lòng xao


1 komentarz: