piątek, 6 września 2013

La bella Toscana






Znacie kogoś, kto nie lubiłby włoskiej kuchni? Przepadliśmy, oszaleliśmy na jej punkcie. Gdziekolwiek byśmy nie poszli, było pysznie. To prawda, szukaliśmy miejsc specyficznych, lokalnych i dobrze pachnących - i nigdy się nie zawiedliśmy.

W uszach dźwięczą mi jeszcze nazwy setek typów makaronów: anelli, linguine, capellini, rigatoni, garganelli, fusilli... nie sposób zapamiętać. Nikt nie przyrządza pasty tak, jak Włosi. Najważniejsze jest ciasto i sposób gotowania, a sos to tylko dodatek, który nie powinien tłumić smaku samego makaronu. I tak w Viareggio podziwiałam lokalne spaghetti ze słodkimi małżami Wenus, a w Lukce zakochałam się w szerokich płatach pasty z kremem cukiniowym. Ponieważ był sezon na kwiaty cukinii, w naszej małej restauracyjce na końcu świata w Sillico absolutnie wszystkie potrawy był z ich dodatkiem. Najpyszniejsze było ravioli z kwiatowym sosem i nadziewane świeżą ricottą.
O pizzy nie będę już wspominać, bowiem oczywistym jest, że każda po kolei okazywała się wybitna. Nie jest łatwo znaleźć prawdziwą pizzerię w większych miastach w czasie sezonu wakacyjnego - wiadomo, Włoch w lecie ma urlop i zamyka swój rodzinny biznes na ten czas. Szukajcie, omijając szerokim łukiem miejsca pełne turystów... dostaniecie pizzę amerykańską i nie będzie się różniła niczym od tej dostępnej na całym świecie.

Bardzo zaskoczyła mnie polenta - do tej pory jadłam żółtą, gładką mamałygę. Jednak w Toskanii, w dolinie Garfagnana polenta jest gruboziarnista, smakuje jak przypieczony popcorn. Równie interesujące były lokalne sery, twarde, o ostrym smaku, podawane z jasnym miodem i świeżymi zielonymi figami.
Uzależniające okazały się też cantuccini, twarde ciasteczka z migdałami, podawane tutaj z przesłodkim vin santo. Uwielbiam maczać je w kawie, tej porannej, śmietankowej.

Absolutną czcią darzymy włoskie espresso. Aromat nie do odtworzenia, jest w tym jakaś magia i nigdzie indziej kawa już nie smakuje tak dobrze. W najmniejszej wsi na szczycie góry odnaleźliśmy kawę idealną.

Każdy, kto chce nauczyć się gotować, powinien spędzić we Włoszech jak najwięcej czasu, jedząc i pijąc, rozkoszując się smakiem i świeżością. Pamiętacie wielką podróż Jamiego Olivera albo zachwyty Nigelli Lawson? Rzymskie przygody Anthony'ego Bourdain? Książki "Pod słońcem Toskanii" i "Jedz, módl się, kochaj"? To wszystko afirmacja najpyszniejszej kuchni świata!





A przy okazji mała ściągawka z win:



2 komentarze:

  1. Pięknie opisany pobyt, aż można poczuć smak potraw tu wspomnianych. Jedyne, co smutne, to fakt, że we Włoszech jest mnóstwo cudownych miejsc, każdy region ma tyle do zaofeorwania, a Polacy najczęściej wybierają i znają przeważnie tylko Toskanię i sami siebie trochę przez to zubażają i ograniczają. A to wszystko dlatego, że Holiłud wypromował :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję.
    Jasne, całe Włochy są wspaniałe i różnorodne, ale dzikie, górskie i zdecydowanie mniej odwiedzane części Toskanii pozwalają na odnalezienie nieprawdopodobnego spokoju. Nas na przykład zupełnie nie pociągają większe miasta, takie jak Rzym, Modena czy Bolonia, natomiast fascynują nas maleńkie miasteczka i wsie, trudno dostępne i gdzie gotuje się sercem dla "swoich".
    W każdym razie, we Włoszech można się zakochać na zabój : )

    OdpowiedzUsuń