Spędzając wakacje na wsi, budził mnie dźwięk stukających naczyń w kuchni. Zawsze było świeżo i sezonowo: większość składników zerwana przed chwilą w ogrodzie lub przyniesiona przez sąsiadki... Bardzo lubiłam chleb z masłem ( lub smalcem, jeszcze za "mięsnych" czasów ), solą i młodym, słodkim czosnkiem. Często na stole pojawiał się twaróg zawinięty w lnianą ściereczkę i ciepłe, tłuste mleko prosto od krowy, które spijałam wprost ze słoika. Kiedy tylko pojawiły się pierwsze truskawki, domagałam się jajecznego makaronu ze śmietaną i podsmażonymi na cukrze owocami.
Niewątpliwym uwielbieniem darzyłam chłodnik przyrządzany przez Prababcię. Po zmieszaniu z botwinką stawał się niesamowicie dziewczęco różowy. Zjadałam go w ilościach ciężkich do uwierzenia. Od tamtego czasu, przynajmniej w tej kwestii, niewiele się zmieniło.
Chłodnik z botwinką:
- pęczek botwinki ( z małymi buraczkami )
- 3/4 pęczka rzodkiewki
- 1 duży ogórek ( lub dwa mniejsze )
- 2-3 jajka
- 1/4 pęczka koperku
- 1 l zsiadłego mleka
- sok z połówki cytryny
- 3 łyżki masła
- sól
- pieprz
1. Botwinkę dokładnie płuczemy, osuszamy, kroimy w równe kawałki - zarówno bulwy, łodygi jak i jędrną część liści.
2. Botwinkę podsmażamy szybko na maśle z sokiem z cytryny, solimy do smaku. Studzimy.
3. Jajka gotujemy na półtwardo przez 7 minut, natychmiast studzimy. Obieramy, kroimy w księżyce.
4. Warzywa kroimy w plasterki, koperek siekamy drobno.
5. Warzywa, botwinkę i jajka mieszamy ze zsiadłym mlekiem. Doprawiamy solą i pieprzem. Dodajemy koperek tuż przed podaniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz