piątek, 9 listopada 2012
Charlotte Chleb i Wino Kraków - recenzja
O Charlotte pisali już chyba wszyscy. I słusznie, bo bistro wciąż jest fenomenalne. Warto się tam wybrać - zwłaszcza jeśli nie przestrzega się standardów snu i pobudka ma miejsce nieco później, niż przewiduje społeczeństwo. Śniadania są przez cały dzień - sprzyjają powolnemu wchodzeniu w rytm dnia, niezależnie od pory, którą wybierzemy sobie na początek.
Charlotte przyciąga mnie zazwyczaj dwoma stałymi elementami: serami i aromatyczną kawą. Zwłaszcza, że kawę można zamówić z mlekiem sojowym, ryżowym i bez laktozy, a dla mnie to kwestia podstawowa.
Assiette de fromages jest dla mnie, jako seromaniaczki, wyborem oczywistym. Cztery rodzaje satysfakcjonują moje kubki smakowe. Do tego truskawka, miły akcent. Lubię rozpływający się, maślany Pavé 3 Provinces w połączeniu z chrupiącym pieczywem. Twardy, słodkawy gruyere jest kontrastem dla pozostałych miękkich serów. Pleśniowy ser kozi należy do moich ulubionych. Z bleu cudownie komponuje się tutejszym musem malinowym - takie zestawienie powinien znaleźć się w karcie na stałe. Istna eksplozja smaków!
Śniadanie z jajkiem jest sycące. Pełen koszyk przeróżnego pieczywa to dobra opcja, by wypróbować charlottowe wypieki. Niejednokrotnie zachęciło to nas do zakupu całego bochenka chleba innego niż spotykane w większości piekarni. Sadzone jajko, z intensywnie żółtym, płynnym środkiem przypomina mi niezmiennie o wakacjach na wsi. Do tego konfitury, które dopełniają sielskiego obrazu.
Co jeszcze, jako dodatek, na śniadanie? W chłodniejsze dni nieźle sprawdza się omlet z serem. Dość tłusty, na pewno rozgrzeje przed wyjściem na wietrzny Plac Szczepański.
Z kanapek najbardziej odpowiada mi ciepła tartinka Chèvre chaud z lejącym niemal kozim serem, miodem i tymiankiem. Bajeczne połączenie przywodzące urocze wspomnienia.
Przechodząc obok Charlotte warto wstąpić po miękką małą brioszkę lub croissanta migdałowego. Od razu przyjemniej się człowiek spieszy.
Wieczorem, do rozmów miło zasiada się przy kieliszku Kir Pétillant (mój faworyt) lub białe wino Domaine Vallousierre Chardonnay. Na słodkie zakończenie dnia sprawdza się delikatna tarta cytrynowa. Owocowe połączenie likieru porzeczkowego w kirze z cytrynową nutą ciasta łagodzi moje nerwy niezawodnie.
Czego nie lubię? Tutejszych makaroników. Nie zawsze. Ale kilkukrotnie zdarzyło się, że były twarde i suche. Szkoda, zwłaszcza, że kiedy wychodzą takie lekkie, z cieniutką skorupką, jak makaroniki być powinny, są pyszne.
Charlotte podbija moje serce za każdym razem - prostotą dań, intensywnością smaków, dobrym stylem oraz ślicznymi szczegółami. Ot, choćby kokardką przy opakowaniu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz